Pluton p-brane

czas trwania → 75 minut

Pluton: do niedawna dziewiąta planeta Układu Słonecznego, dziś zaledwie plutoid lub,co gorsza, planeta karłowata. Kiedy w 2006 roku Międzynarodowa Unia Astronomiczna odebrała Plutonowi pełnoprawny status planety, niejedna osoba uroniła łzę. Historia Plutona miała przecież takie piękne i szalone początki!

Poznajcie Percivala Lowella i Clyde’a Tombaugha, dwóch odkrywców tej nieistniejącej już planety. Do ich spotkania nigdy by nie doszło, gdyby nie surrealistyczna wyobraźnia Mateusza Pakuły. „Tak. To będzie historia kosmiczna. To będzie historia, która się wydarzyła i która jednocześnie się raczej nie wydarzyła. To znaczy, owszem, bazuje na biografii, żywi się tak zwanym prawdziwym życiem prawdziwego człowieka, który naprawdę istniał, ale jednocześnie pozwala sobie na wiele zmyśleń” – czytamy w didaskaliach.

Jedną z głównych ról w spektaklu zagra Jan Peszek, który po latach wraca do Łaźni Nowej (wcześniej oglądaliśmy go w Misji i Wejściu smoka). Pluton p-brane jest debiutem reżyserskim dramatopisarza i dramaturga Mateusza Pakuły.


Fot. Monika Stolarska 

Reżyseria i dramaturgia
Mateusz Pakuła
Muzyka
Zuzanna Skolias, Antonis Skolias
Choreografia
Cezary Tomaszewski
Scenografia
Justyna Elminowska
Reżyseria światła
Marcin Chlanda
Inspicjent
Marcin Stalmach
Występują
Mikołaj Karczewski, Jan Peszek, Zuzanna Skolias
Produkcja
Teatr Łaźnia Nowa
Premiera
28 października 2018

Projekt jest współfinansowany ze środków miasta Krakowa.

Recenzje

W tej historii znajdziemy również wiele odwołań do współczesnej rzeczywistości, odpowiednią dozę ironii i czarnego humoru, a wszystko to okraszone istną plejadą gwiazd w pełnym tego słowa znaczeniu – aktorskich, astronomicznych, a nawet akrobatycznych. Na niebie „Plutonu p-brane” najjaśniej jednak świeci Jan Peszek, który wciela się nie tylko w rolę mistrza Lowella, lecz także jego siostry Amy oraz brata Abbotta.
Joanna Brodniak

"Pluton P-brane" skrzy się humorem przy każdej niemal okazji. Pakuła nie jest jednak szyderczy, nie mamy też do czynienia z apologią naiwnych fantazji. Spektakl tchnie optymizmem - co samo w sobie jest wyjątkowe - a na dodatek dodaje otuchy. Pocieszającą jest bowiem teza, że dzięki nam wszystko może mieć znaczenie, a teatr zdolny jest do ocalania tak wspaniałych historii jak ta o Lowellu, który zaobserwowawszy szprychy na Wenus nie zorientował się, że w istocie patrzy we własne oko. Pakuła podpowiada, że spektakl też może być oftalmoskopem - patrząc w niego badamy samych siebie (i sam teatr), ale bez natrętnych psychoanalitycznych pryzmatów.
Dominik Gac, członek Komisji Artystycznej 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej