„Urodziłam się 19 grudnia, który jest, ku mojemu zdumieniu, Dniem Wiecznie Zielonych Roślin, choć wolałabym się urodzić 20 grudnia, bo to Dzień Orgazmu. A tak naprawdę urodziłam się 18 grudnia, który jest nudnym Dniem Bez Przekleństw. Nic się nie zgadza. (…) Zmęczona pielęgniarka nie zauważyła, że zaczął się nowy dzień, i wpisała 18 grudnia”. Tymi słowami Krystyna Janda, jedna z najważniejszych aktorek polskiej sceny, rozpoczyna swój monolog, który powstał z okazji jej siedemdziesiątych urodzin.
W trakcie stu minut publika mierzy się ze szczerym spojrzeniem w głąb artystycznej duszy. Janda opowiada historie ze swojego dzieciństwa, z czasów studiów w szkole teatralnej i z dorosłego życia. Wspomina Andrzeja Wajdę, najważniejszego twórcę w jej życiu i „Człowieka z marmuru”, który stał się przełomowym dziełem w jej karierze. Nie brakuje opowieści o rodzinie, ukochanym mężu Edwardzie Kłosińskim, bliskich sercu przyjaciołach Magdzie Umer czy Piotrze Machalicy, ale też tworzeniu Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury.
Jej urodzinowy monolog to podsumowanie dotychczasowych sukcesów, ale też niepowodzeń i trudności związanych choćby z pracoholizmem. Czy „cena bycia ikoną kina i teatru nie jest zbyt wysoka”? A może scena jest miejscem, w którym można być sobą i otwarcie mówić o sobie i swoich przekonaniach?
Fot. Robert Jaworski