MY WAY – monolog Krystyny Jandy

TEKST, KONCEPCJA, REŻYSERIA I WYKONANIE
Krystyna Janda
czas trwania → 110 minut

„Urodziłam się 19 grudnia, który jest, ku mojemu zdumieniu, Dniem Wiecznie Zielonych Roślin, choć wolałabym się urodzić 20 grudnia, bo to Dzień Orgazmu. A tak naprawdę urodziłam się 18 grudnia, który jest nudnym Dniem Bez Przekleństw. Nic się nie zgadza. (…) Zmęczona pielęgniarka nie zauważyła, że zaczął się nowy dzień, i wpisała 18 grudnia”. Tymi słowami Krystyna Janda, jedna z najważniejszych aktorek polskiej sceny, rozpoczyna swój monolog, który powstał z okazji jej siedemdziesiątych urodzin.

W trakcie stu minut publika mierzy się ze szczerym spojrzeniem w głąb artystycznej duszy. Janda opowiada historie ze swojego dzieciństwa, z czasów studiów w szkole teatralnej i z dorosłego życia. Wspomina Andrzeja Wajdę, najważniejszego twórcę w jej życiu i „Człowieka z marmuru”, który stał się przełomowym dziełem w jej karierze. Nie brakuje opowieści o rodzinie, ukochanym mężu Edwardzie Kłosińskim, bliskich sercu przyjaciołach Magdzie Umer czy Piotrze Machalicy, ale też tworzeniu Fundacji Krystyny Jandy na Rzecz Kultury.

Jej urodzinowy monolog to podsumowanie dotychczasowych sukcesów, ale też niepowodzeń i trudności związanych choćby z pracoholizmem. Czy „cena bycia ikoną kina i teatru nie jest zbyt wysoka”? A może scena jest miejscem, w którym można być sobą i otwarcie mówić o sobie i swoich przekonaniach? 


Fot. Robert Jaworski

TEKST, KONCEPCJA, REŻYSERIA I WYKONANIE
Krystyna Janda
REŻYSERIA ŚWIATŁA
Rafał Piotrowski, Waldemar Zatorski
KOSTIUM
Tomasz Ossoliński
ASYSTENTKA DS. SCENOGRAFII I KOSTIUMU
Małgorzata Domańska
KONSULTAC JA MUZYCZNA
Janusz Bogacki
REALIZACJA DŹWIĘKU
Michał Cacko
PRODUCENT WYKONAWCZY
Rafał Rossa
WYKONANIE UTWORU „MY WAY” NA TRĄBCE
Jerzy Małek / Ignacy Wendt
PRODUKCJA
Teatr Polonia
Teatr Polonia

Recenzje

Nie lubię takich porównań, nie są do niczego specjalnie potrzebne, ale myśląc o Jandzie, widzę na tej samej scenie Bette Davis, Meryl Streep, Annę Magnani, albo Helenę Modrzejewską, którą wspaniale przecież zagrała w serialu Jana Łomnickiego. Nie chodzi o zastawienie ról, chodzi o status. O to, kim się jest. Ciężka praca, to nie wystarczy, talent, też za mało, ambicje, temperament, wciąż nie to, nie wystarczy. Janda ma blask. Mówił o tym, cytowany przez aktorkę w spektaklu Edward Kłosiński. Wychodzi na scenę – blask. Reszta, cytując tytuł genialnego spektaklu Jerzego Grzegorzewskiego, staje się „powolnym ciemnieniem malowideł”.
Łukasz Maciejewski
Aktorka pędzi do anegdoty do anegdoty, od pointy do pointy, jakby w śmiechu szukała antidotum na świat. Najchętniej zaś śmieje się z samej siebie, przytaczając historie, jakie komukolwiek innemu nie miały prawa się zdarzyć. Jednak jej się zdarzyły i przeszła przez nie suchą stopą. Dzięki dzieciom, mężowi, bliskim, przyjaciołom. Także dla nich jest to przedstawienie. Liczy się, że Krystyna Janda widzi działania artystyczne w odpowiednich proporcjach, nie lekceważy ich, ale i nie przecenia.
Jacek Wakar
Janda wydaje się swój los rozumieć lepiej niż ktokolwiek inny, dlatego pisze sobie tekst, który co wieczór będzie teraz wykonywać, bo dobrze rozumie, że teatr to maszyna, która przerabia najpierw prawdziwe na fałszywe, które z kolei, przechodząc przez czwartą ścianę, staje się na powrót prawdziwe, w naszych umysłach i sercach. Aktorka i reżyserka Janda ubiera więc siebie i swoje życie w teatr, żebyśmy dzięki niemu mogli choć przez chwilę zobaczyć, kim jest naprawdę, co jest istotą i sensem jej prywatnego życia, ale i aktorstwa, teatru i ludzkiego losu. I to wszystko w godzinę czterdzieści!
Tomasz Domagała
chwyconą w dowcipnej formie historią swojego życia Krystyna Janda przypomina, na czym polega fenomen jej aktorstwa. Filmowa Agnieszka z "Człowieka z marmuru", Antonina z "Przesłuchania" i serialowa Modrzejewska niespożytą energią, prowokacyjnym temperamentem, silną obecnością i umiejętnością bezbłędnego wyczuwania publiczności może zagospodarować olimpijskie stadiony. I nie przekreślą tego polityczne nastroje, ani nawet najbardziej kłopotliwe wypowiedzi. Nie bez powodu Edward Kłosiński powtarzał: "Gdy wchodzi na scenę, jest blask, a za nią ciemność".
Dawid Dudko
Aktorka rozbija iluzję i zaprasza publiczność do prywatnej przestrzeni, ale nie do końca. Potrafi zachować klasę i wyznaczyć granicę, choć w jej wyznaniach brak wyrachowania i kalkulacji. Kto liczy na sensację, ten jej nie znajdzie, ponieważ nie ma tu miejsca na intymne przeżycia. Monolog zawieszony jest między próbą kreacji a jej odrzuceniem. Gra samą siebie czy staje przed widzami jako Krystyna Janda i jest sobą?
Malwina Głowacka