Moralność Pani Dulskiej w Łaźni Nowej dowcipnie i surrealistycznie zagląda pod dywan, spódniczkę i pod płaszczyk krakowian, kiszących się artystycznie po knajpach. Przyjdźcie zobaczyć, jak wyraża się drobnomieszczaństwo i zakłamanie. Zbulwersujcie się, gdy zabrzmi ballada Maleńczuka o piesku wawelskim.
Dzisiejsza moralność ma już nieco inny wymiar…
Kołtuństwo się unowocześniło, zapyziało na kolorowo i skisło multimedialnie. Stąd też współczesny syn Dulskich, Zbyszek, to podstarzały, egoistyczny, niespełniony student sztuk wizualnych. Jego życie wypełniają zrzędliwe rady
rodziców, zblazowane podrywy i nieudane manifesty. Wtem na dywaniku artystycznego salonu krakowskich Dulskich staje gumiak nieartystycznie ponętnej nowohuckiej służącej – Hanki...
Z o b a c z c i e:
-jak współczesna moralność i dulszczyzna powraca do propagandy lat 50., kiedy to przeciwstawiano nowohuckic ludzi pracy krakowskim dekadentom i drobnomieszczanom!
-jak Dyrektor Łaźni dostaje „w karczycho” od aktora i znika ze sceny!
-jak przypina się Nowej Hucie order „świeżego powietrza”!
-spektakl magiczny, wizyjny, prowokujący i bezlitosny!
-rękawicę rzuconą teatrowi mieszczańskiemu!
Ballady dydaktyczne: Pan Maleńczuk
Skrecze krakowskie i dźwięki nowohuckie: Andrzej Bonarek
Film "Shitty Kraków": Jakub Palacz
Taniec Baranów: Grupa Boso
Bartosz Szydłowski – reżyser:
Wyraźnie w tym dramacie mamy przeciwstawieństwo dwóch światów. Mieszczańskiego- krakowskiego i tego drugiego z punktu widzenia Dulskich gorszego, do którego należy Hanka. Z jednej strony kołtun, który dusi w nas prawdziwe ludzkie odruchy, umiejętność dostrzegania spraw ważnych. Kołtun, który broni iluzji, wygody, samozadowolenia. Z drugiej strony siła uczucia, ufność – coś bardzo silnego w swojej prostocie. Czy na to można nałożyć siatkę krakowsko-nowohucką? To kwestia indywidualnego odczucia, co kogo dusi w naszym mieście i co wydaje mu się wyzwoleniem. Nigdy nie wiemy kiedy to „czarne co tu pełza” włazi do naszego sypialnego pokoju i pozostaje do końca życia. Ja opowiadam o tym, że krakowski kołtun jest tak silny, że bez większego trudu może zanieczyścić każdy ideał. Podążam w kierunku Zbyszka. Rezygnuję z intrygi na rzecz opisu jego uwikłania i niemocy. To historia wielkiej porażki życiowej, utraty czegoś, co mogło zmienić życie, otworzyć oczy, dać szczęście, a zostało zatracone. W spektaklu występuje nowohucianin. Ryszard Słabczyński gra krewnego Hanki. Wnosi na scenę wobec tego całego świata gry, konwencji i przerysowania – zwyczajność, prostotę... Hanka nie odchodzi z garścią banknotów z domu Dulskich. Słuchając w końcowej scenie opowieści Ryszarda o latach jego młodości, o radościach, o życiu człowieka szczęśliwego, dokonuje wyboru. Wraca tam skąd przybyła. Silniejsza i bardziej pewna, że wszelki ciężar łatwiej będzie jej nieść wśród ludzi, którzy ją kochają i szanują. W zupełnie odmiennej sytuacji pozostaje Zbyszek. Jego konformizm i ucieczka od miłości zapowiada szaleństwo i pasmo udręczeń. W naszej „Moralności...” jest więcej pytań niż puent. Nie wierzę, że „znowu można żyć po bożemu”. Popełniając te same błędy po raz kolejny grzęźniemy coraz bardziej, coraz bardziej, aż w końcu zastygamy w braku jakichkolwiek uczuć i odruchów. Pozostają puste gesty, statuetty del kołtuno, jak śpiewa w spektaklu Maciek Maleńczuk.
Fot. G. Głazik