Prace Liny Lapelytė od kilku lat cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem publiczności poszukującej form eksperymentalnych, interdyscyplinarnych, wychodzących poza ramy tradycyjnego wydarzenia teatralnego. Zaproszenie do TR Warszawa, gdzie powstał Kosmiczny dom, przyszło do niej po tym, kiedy za operę Sun & Sea otrzymała Złotego Lwa na Biennale w Wenecji. Lapelytė i współpracująca z nią dramaturżka Birutė Kapustinskaitė stworzyły w warszawie pracę, która ma coś z instalacji – publiczność zajmuje miejsca dookoła obrotowej sceny – i coś z koncertu na chór, solistów i muzykę, z tym że co i raz ktoś inny wysuwa się tutaj na pierwszy plan. Czym jest tytułowy kosmiczny dom? Być może to Ziemia – planeta ludzi, którzy zajmując się dziesiątkami ważnych i mniej ważnych spraw spotykają się, zamartwiają, cieszą, zamyślają, przyspieszają i zwalniają. W każdym razie – pozostają w stałym ruchu, który odzwierciedla koncept przestrzenny pracy Lapelytė. Rzeźbiarsko-muzyczna forma i rozpisanie tekstu na piosenki czynią z Kosmicznego domu opowieść o kondycji człowieka, który zawsze jest częścią większej całości, choć nie zawsze – szczególnie w skali kosmicznej – jest w stanie to dostrzec.
W Kosmicznym domu możemy oglądać wspaniałych i wielokrotnie nagradzanych aktorów TR Warszawa – między innymi Justynę Wasilewską, Tomasza Tyndyka, Monikę Frajczyk i Sebastiana Pawlaka – w zbiorowej kreacji, która porusza w zupełnie inny sposób, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Godzina spędzona z tym spektaklem jest czasem doświadczania momentów piękna, które umykają zanim zdążymy dokładnie się im przyjrzeć. A na ich miejsce pojawiają się kolejne, różne od poprzednich, ale równie ulotne.
Spektakl grany jest na scenie obrotowej. Pojawiają się migoczące światła.
Fot. Adrian Lach