Ideologia stabilizuje obraz świata. Zgodność z rozpisanymi na paragrafy zasadami jest nośnikiem wiarygodności. Tu czarne zawsze jest czarne, a białe nieustannie pozostaje białe. Nie trzeba myśleć, należy być zgodnym z doktryną. Powinność wobec niej staje się obowiązującym modelem życia. Oto czas dyktatury normalności.
Ta transakcja ma jednak swoją cenę. Rację ma tłum, nigdy jednostka. Znika empatia i współodczuwanie. Każdy chce tego samego. „Wynaleźliśmy szczęście” - mówią ludzie. „Chcę być taki, jak inni” - mówi człowiek. Zainfekowany normalnością świat stabilnie trwa przez kolejne dekady.
Mistrz patrzy jasno i nie potrzebuje blasku, żeby widzieć. Wie, że trzymane w rękach race i krzyże to zaledwie cienie i odbicia. Spogląda w inną, niż tłum, stronę. W tym świecie nie ma dla niego miejsca - dlatego z własnego wyboru staje się wygnańcem.
Co jednak z ludźmi, którzy chcą patrzeć tam, gdzie patrzą wszyscy? Nie chcą się odróżniać. Pragną razem z innymi nieść na sztandarach hasła Słusznej Sprawy. Nie przeszkadzają im ład i porządek wprowadzane dekretami, rozporządzeniami i paragrafami. Oto obowiązujący wzór na normalność. Oto strach przed wolnością.
Marcel Klerykoski żyje połowicznie. Nie interesuje go przygoda życia, ryzyko jakie ze sobą niesie. Szuka gotowych odpowiedzi, zwalniających go z odpowiedzialności i dających pozorne poczucie bezpieczeństwa. Pragnie się dostosować do większości, podporządkować jej, opanować lęk i uporządkować chaos. Ta droga na skróty wiedzie go na manowce i prowadzi do zatracenia tego, co ludzkie.
„Konformistę” znamy z legendarnej, wydanej w 1951 r. powieści Alberto Moravii oraz kultowego filmu Bernardo Bertolucciego, nagrodzonego na Berlinale w 1970 roku.
Spektakl na podstawie „Konformisty” Alberto Moravia w tłumaczeniu Zofii Ernstowej.
Fot. Monika Stolarska