Cukier w normie

Cukier w normie to spektakl-widowisko-show na podstawie opowiadań Sławka Shuty. To groteskowa panorama z życia ludzi blokowiska. Ludzie, zamknięci w małych mieszkaniach, wpatrzeni w ekrany telewizorów, spacerujący do supermarketów... Żyją zwyczajnością, w codziennym, monotonnym rytmie, świecie "niedziania się", z tęsknotą do zmian, ale brakiem motywacji na ich dokonanie. Czego im brakuje? Może niczego, przecież wszystko jest normie...
W spektaklu historie bohaterów przeplatają się, zatrzymują w zawieszeniu, pędzą dalej w żywiołowym rytmie. Straszą, śmieszą, zniesmaczają. Chropowate, jakby zarejestrowane amatorską kamerą fotki z dzielnicy, przefiltrowane są przez dziwną wyobraźnię pisarza i jeszcze dziwniejszą wyobraźnię reżysera. W.

Trzy mieszkania w nowohuckim bloku. W mieszkaniach trzy rodziny. Łączy je klatka schodowa. Przedstawienie jest groteskową, ale pełną ciepła i sympatii panoramą życia ludzi z blokowiska – w świecie „niedziania się” i tęsknoty do zmian, ale brakiem motywacji na ich dokonanie. Reżyser ukazuje świat, którego bohaterowie dbają o to, aby zachować w normie poziom cukru – rytm życia trzech rodzin zamkniętych w obrębie tej samej „klatki” w bloku wyznacza pilot do telewizora i wycieczki do hipermarketów, marzenia są rodem z reklam telewizyjnych. Zaprezentowane historie śmieszą, straszą, zniesmaczają... ale przede wszystkim prowokują do myślenia o współczesności.


Fot. G. Głazik 

Reżyseria
Piotr Waligórski
Muzyka
Andrzej Bonarek
Scenografia
Wojciech Stefaniak
Występują
Bożena Adamek, Andrzej Franczyk, Aldona Grochal, Sebastian Łach, Marcin Kalisz, Tadeusz P. Łomnicki, Paulina Napora, Sebastian Oberc, Mateusz Przyłęcki, Dariusz Starczewski, Anna Wielgucka
Asystentka reżysera
Anna Wielgucka
Teksty piosenek
Dawid Kozłowski
Oświetlenie
Wojciech Waśko
Produkcja
Teatr Łaźnia Nowa
Premiera
16 kwietnia 2005

Recenzje

Poważną próbą analizy społecznej jest „Cukier w normie”(…). To opowieść o mężczyznach, którzy częściej dotykają pilota TV niż własnej żony, i o kobietach, które leczą samotność za pomocą cukru sypanego do herbaty w monstrualnych ilościach. A jednocześnie rzecz o wielkiej potrzebie miłości i o tęsknocie za niebem, które widać tu jedynie przez rurę zsypu na śmieci. Siłą spektaklu jest metafizyczne piętro, które nad światem Shutego zbudował Waligórski. Sceny w ciasnych klitkach przedzielają songi w wykonaniu aktorów przebranych jak żywe reklamy w supermarketach: za kiełbasę, panele w promocji, a nawet wątrobę. W tych groteskowych kostiumach śpiewają poetyckie teksty o miłości i śmierci, a ich występy są jak otwarcie okna w dusznym mieszkaniu.
Roman Pawłowski
Gazeta Wyborcza, 28. 04. 2005
Więcej o życiu Huty mówił spektakl wedle opowiadań Sławomira Shuty`ego. Może dlatego, że reżyser nie kręcił migawek, tylko skupił się na obserwacji trzech mieszkań w jednej klatce schodowej, połączonych wspólnym mianownikiem nudy i beznadziei. Potrafił celnie podpatrzyć rytuały domowej apatii, wybuchy bezsensownej agresji. (…) Znalazł patent na groteskowe podbicie zwyczajności – rozśmieszające, ale i zawstydzające
Jacek Sieradzki
Przekrój, 12. 05. 2005